STOWARZYSZENIE BORRELIA

Trybuna Leśnika 2010

SKAZANI NA BORELIOZĘ

"Przebywając po raz czwarty na leczeniu boreliozy w Oddziale Zakaźno - Obserwacyjnym Szpitala Specjalistycznegonr 1 w Bytomiu, doszedłem do wniosku, że wypadałoby poszerzyć i sprostować informacje, które zawarłem w wywiadzie z lekarzami w/w oddziału, pt: "Nie lekceważmy boreliozy", zamieszczonym w "Trybunie Leśnika" nr 5/2001. Napisałem wtedy w post scriptum takie zdanie: "na drobne dolegliwości, typu bóle mięśniowo - stawowe, stany gorączkowe, bóle głowy,  stany przedgrypowe nigdy nie zwracałem specjalnej  uwagi i nie zaprzątałem sobie tym głowy"

Muszę to sprostować. Odszczekuję powyższe słowa (hau, hau). Artykuł tamten pisałem będącw trakcie leczenia i nie miałem jeszcze wtedy wiedzy, jak czuje się osoba po przeleczeniu i czasowym odzyskaniu zdrowia. Pacząc z perspektywy czasu, tj. od 2000 roku do dzisiaj i zmagając  się z boreliozą, mogę stwierdzić, że jakość życia chorego na boreliozę znacząco spada. Dotyczy to właśnie "drobnych" dolegliwosci, które jak się okazało, wcale nie są takie drobne.

Pamiętam dobrze moment zainfekowania bakterią. Zapamiętałem to zdarzenie dlatego, że pojawil się typowy rumień, którego środek po jakimś czasie wyblakł i pojawiła się charakterystyczna obrączka. No, a potem zaczęła się jazda...

Typowe dolegliwości wyjaśniałem sobie różnie. To, że mam podwyższoną tempertaurę tłumaczyłem tym, że mnie w terenie przewiało, ato, że bolą mnie stawy kolanowe i kręgosłup, to dlatego, że za długo chodziłem. Bóle głowy uzasadniałem faktem, że pewnie stałem się meteoropatą. Bóle oczu i uczucie ciągłego zmęczenia składałem na karb swojego wieku, bo zbliżałem się do czterdziestki. Sztywność karku (mimo, że trwała ze trzy, może cztery tygodnie) usprawiedliwiałem sobie tym, że źle spałem. Przecież w pewnym wieku, gdy się człowiek budzi  i nic go nie boli, to znaczy, że nie żyje. Jedynie zaburzeń snu i złych nastrojów nie potrafiłem sobie jakoś wytłumaczyć.

Gdybym miał wiedze o tej chorobie, to podjąłbym leczenie od razu. Niestety, nie miałem wówczas pojęcia, że coś takiego istnieje. Dlatego ponownie składam serdeczne podziękowania koledze Grzegorzowi Lisiakowi za to, że wtedy, tj. w 2001 roku zajął się, jako BHP-owiec, tak bardzo skrupulanie tematem boreliozy. Jeszcze raz dzięki, Grzesiu.

DLACZEGO "SKAZANI"?

Tytuł artykułu może trochę prowokuje, ale o to właśnie chodzi. Dzięki uprzejmości Państwowego Inspektora Sanitarnego w Bytomiu otrzymałem dane liczbowe na temat ilości stwierdzonych zakażeń bakterią Borrelia burgdofreri. O podobne dane poprosiłem telefonicznie osoby znajmujące się tym problemem w kilku nadleśnictwach ( 5 wyników jest z 2009r., a jeden z 2008r.)
Nie jestem statystykiem i pewnie wielu podważy przedstawione wyniki, ale niestety dysponuję ograniczoną ilością informacji. Wydaje mi się jednak, że tailość danych  jest wystarczającado przedstawienia porównania procentowego zakażeń bakterią Borrelia burgdofreri wśród ogółu ludności i wśród leśników.
Otóż okazało się, że w/w inspektoratodnotował na nadzorowanym terenie w 2009r. 174 przypadki zakażenia tą bakterią. Inspektorat Sanitarny wBytomiu nadzoruje obszar, gdzie mieszka od 380 tys. ludzi. Daje to 0.046% zakażeń. Jest to liczba znikoma, niewywołujaca niepokoju.
Natomiast dane, które otrzymałem z kilku nadleśnictw dają do myślenia. Przedstawiam je, podając liczbę przebadanych/liczbę zakażeń: 44/22 43/29 20/3 35/15 49/12 36/13. Wynika z tego, że na 227 przebadanych lesników u 94 stwierdzono zakażenie. Daje to 41.4 % zakażeń, któe pewnie z upływemczasu zaowocują boreliozą.
Jesteśmy 900 razy bardziej narażeni niż przeciętny obywatel. Czy to jest juz problem? czy tylko nicn ie znaczące liczby? Jakże żałośnie wygląda przy tych wynikach szum medialny w zwiazku z choroba wściekłych krów, SARS, ptasią czy świńską grypą. Pojawia się pytanie: dlaczego u leśników jest tak dużo zakażeń?
Należy wziąć pod uwagę naszą ekspozycję na ukąszenia kleszczy.Pracujący w terenie leśnik w sezonie wyciąga z siebie średnio około 20 kleszczy. Różne źródła podają różny procent kleszczy zainfekowanych bakterią Borrelia burgdofreri. Waha się on od 2% do 30%. Przyjmując minimalny 2% poziom zainfekowanych kleszczy i 20 ukąszeń rocznie, otrzymujemy wynik, że statystycznie rzecz biorąc, jesteśmy zakażani co 2.5 roku. Lekarze nazywają to reinfekcją.

 
JAK OGRANICZYĆ LICZBĘ UKĄSZEŃ?

Zdumiała mnie kiedyś informacja w jakichś wiadomościach telewizyjnych, którą przedstawiał podobno jakiś leśnik. Otóż stwierdziłon, że najlepszą metodą ochrony przed kleszczami jest... ubranie się do lasu w białą koszulę. Bo wówczas widać wyraźnie, jak kleszcze chodzą po tej koszuli i można je pozbierać.
A co ze spodniami? Spodnie też mają być białe? A czapka? Buty? A skarpetki? Majtki? Nie wiem skąd ten gość się urwał, ale na pewno nie z lasu. Nie wiedziałem wtedy czy się śmiać, czy płakać.
Są dostępne różne Preparaty "odstraszające" kleszcze. Ale ich skuteczność jest dyskusyjna, a moimzdaniem - marna. Polecam naomiast metodę stosowaną przez kolegę leśniczego, którą od kilku lat też stosuję. Polega ona na tym, że trzeba zabierać ze sobą do lasu psa. Pies biegając przy nas, ściąga na siebie kleszcze a my zostajemy "czyści". Kleszcz bowiem reaguje na zapach kwasu maasłowego wydzielanego przez wszystkie zwierzęta stałocieplne, co jużw 1909 roku stwierdził niemiecki biolog Jacob von Uexkull.  Prawdopodobnie pies jest bardziej atrakcyjnymzapachowo obiektem niż człowiek.
Jest pewien minus tej metody. Niestety, narażamy swojego pupilana kleszcze i zwiazane z tym problemy, ale przecież musiistnieć jakaś hierarchia wartości. Efekt tej metody jest taki, że liczba ukąszeń u ludzi spada co najmniej o połowę.  No a po powrocie z lasu obowiązkowy prysznic. Mozna wtedy łatwo wyczuć pod namydloną ręką świeżo wkłutego kleszcza, jako "obce" ciało i wyjąc zanim dojdzie do infekcji. A te kleszcze, które nie zdążyły się wkłuć znajdą się z wodą tam, gdzie ich miejsce: w kanalizacji.
 
KILKA ZDAŃ O BORELIOZIE OD FACHOWCA
Będąc na leczeniuboreliozy, poprosiłem o rozmowę ordynatora oddziału dr n. med. Lucjana Kępę, który jest również pracownikiem naukowym Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
- Panie doktorze, proszę o wyjaśnienie, dlaczego borelioza jest tak trudna w leczeniu.
- Borelioza powodowana jest przez bakterię, która po zasiedleniu organizmu umiejscawia się w różnych tkankach i po pewnym czasie (II i III faza boreliozy) zmienia swój kształt, traci błonę komórkową, wygasza metabolizm i w tej formie jest odporna na antybiotyki. Po pewnym czasie, w sprzyjających warunkach, przetrwalniki uaktywniają się i dochodzi do ponownego namnażania się bakterii i rozwoju choroby. Ponadto w przypadku lesników dochodzi problem możliwości reinfekcji.
- Czy zmieniły się metody diagnozowania boreliozy?
- Zasadniczo się nie zmieniły. Podstawową metodą stosowaną do diagnozowania boreliozy jest znalezienie w krwi obecności przeciwciał w klasie IgG lub IgM, a po ich oznaczeniu należy wkonać badania techniką Western-blot. Pojawiły się również sposoby badań na obecność bakterii metodą oznaczania jej DNA. Jednak próbki do tych badań mogą być pobierane tylko ze skóry, albo ze stawów, ale pod warunkiem, że jest obrzęk. Wówczas do badania pobiera się płyn powodujący obrzęk. Jest to jednak metoda bardzo droga i wydaje się, że służy tylko do wyciągnięcia pieniędzy od pacjentów.
Jeżeli badania serologiczne oraz typowe objawy kliniczne dla boreliozy kwalifikują pacjenta do przyjęcia na leczenie, wówczas wykonywana jest punkcja w celu pobrania płynu mózgowo-rdzeniowego. Na podstawie badania płynu wyklucza się lub potwierdza neuroboreliozę.
- W środowisku leśników chorych na boreliozę pokutuje opinia, że punkcja w Waszym szpitalu wykonywana jest tylko w celach badawczych i naukowych. Jednym słowem, że traktujecie pacjentów jako "króliki doświadczalne"
- Ten pogląd to kompletna bzdura. Punkcję a następnie badanie płynu mózgowo-rdzeniowego wykonuje się po to, aby wykluczyć lub potwierdzić neuroboreliozę. Od wyników tych badań zależy sposób leczenia danego pacjenta. Jeżeli pacjent nie wyraża zgody na zabieg poprania płynu mózgowo-rdzeniowego, to takiego zabiegu nie wykonujemy.
- Proszę o wyjaśnienie pojęcia neuroborelioza.
- O neuroboreliozie mówimy wtedy, gdy bakteria zasiedla centralny układ nerwowy. Mózg zasiedlany jest w sposób podstępny. Dla chorego dzieje się to w sposób niezauważalny. Pojawiają się bóle głowy, pogarszanie pamięci czy problemy z koncentracją. Bóle głowy chorzy tłumaczą sobie wrażliwością na zmiany pogody, albo tym, że głowa musi boleć, no bo przeciez wszystkich boli. Natomiast pogarszanie się pamięci i problemy z koncentracją pacjent wiąże zwykle zestarzeniem się.
W USA przeprowadzono badania osób przebywających w domach opieki społecznej z powodu otępienia i chorób psychicznych. Okazało się, że wielu pacjentów było zakażonych boreliozą, a podany antybiotyk powodował znaczą poprawę ich stanu zdrowia.

- Czy w leczeniu boreliozy coś się zmieniło? Czy są jakieś nowości?
- Nie ma żadnych nowości. Przyjmuje się, że dożylna antybiotykoterapia trwa przynajmniej 21 dni w przypadku boreliozy, ai 28 dni w przypadku neuroboreliozy.  Po wyjściu ze szpitala chory kontynuuje jeszcze leczenie antybiotykami przyjmnowanymi doustnie przez 21 dni. Reasumując - jest to od 6 do 7 tygodniowe leczenie.
Brak jest podstaw naukowych do stosowania wielomiesięcznej, uciążliwej dla organizmu antybiotykoterapii. Jest to kompletnym nieporozumieniem, a taka terapia jest niestety stosowana przez niektórych lekarzy. Są natomiast pacjenci z borelioza w II i III fazie rozwoju, gdzie co kilka lat następuje nawrót choroby. Wówczas kurację się powtarza.
- Na jakie dolegliwości związane z boreliozą najczęściej uskarżają się pacjenci z Lasów?
- Najczęstszą dolegliwością wśród leśników są bóle stawów, bóle kosci, poranna sztywność stawów, uczucie zmęczenia, a takze bóle głowy, senność, pogorszenie pamieci, problemy z koncentracją, zawroty głowy, depresja, pogorszenie wzroku i częste zapalenia korzonków nerwowych.
- Dziekuję za rozmowę.
 
STOWARZYSZENIE - PO CO?
Przy Nadleśnictwie Świerklaniec (Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Katowicach) powstało Stowarzyszenie "Borrelia", które założyli sami leśnicy. Celem stowarzyszenia jest szeroko pojęta pomoc lesnikom i osobom związanym bezpośrednio lub pośrednio ze środowiskiem leśnym, narażonym na chorobę o nazwie borelioza.Dotyczy to zarówno pracowników ZUL-i, jak i myśliwych. 
Stowarzyszenie na razie "raczkuje". Ze względu na szczupłość budżetu nie mamy możoliwosci niesienia konkretnej pomocy. Będziemy czynić starania, aby uzyskać status organizacji pozytku publicznego. Na dzień dzisiejszy zajmujemy się tylko przekazywaniem informacji o boreliozie,czego przykładem jest powyższy artykuł.
Wiele zrobiono już w zakresie rozpoznawania, czy uznawania boreliozy, jako choroby zawodowej, ale wiele zostało jeszcze do zrobienia.
ROBERT WĘGRZYN 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja